- Nie! To nie może być prawda... - jęknął Sven.
- W ogóle, gdzie Anna? - zapytał Mats.
- Ania została już zastrzelona - powiedziała łamiącym się głosem Ewa. Moja żona była już na skraju wyczerpania nerwowego, zresztą, ze mną nie było wcale lepiej.
- Było nas sześciu, zostaliśmy tylko my - powiedziałem cicho.
- Niech oni już tu przyjadą, Marco z Mario - powiedział Sven. - Musimy uratować Łukasza i Ewę.
- Właśnie - powiedział Mats - żebyście chociaż Wy doczekali się życia w wolnej Polsce. Żeby to ode mnie zależało, już w tej chwili przerwałbym to wszystko.
- Wiemy, Mats, wiemy - pokiwała głową Ewa.
- Posiedzicie tu z nami - powiedział Mats - w razie czego, mamy wymówkę, że robimy przesłuchanie.
Siedzieliśmy tak we czwórkę, ubolewając nad smutną rzeczywistością. O mały włos nie zostaliśmy zastrzeleni.
- Tylko w jaki sposób mielibyśmy stąd uciec? - zapytałem.
- W nocy byśmy Was wypuścili - powiedział Mats. - Oj, będzie naprawdę ciężko, od razu Was uprzedzam.
- Tak mi przykro, że nie udało im się uratować Roberta - powiedziała smutno Ewa.
- Przynajmniej jest teraz razem z ukochaną w niebie - powiedział Sven.
Strasznie się denerwowałem. Wiedziałem, że możemy zostać przyłapani na próbie ucieczki, a wtedy na pewno nas zastrzelą bez miłosierdzia. Zresztą, nie tylko nas...
W końcu nastała noc. Do tego czasu, siedziałem z Ewą w osobnej celi. Mats i Sven zaprowadzili nas tam, abyśmy byli w miarę bezpieczni. Doceniałem ich za to, że starają się nas chronić.
Póki co, żaden z hitlerowców niczego nie wywęszył.
Prawie już spaliśmy na tej brudnej, zimnej podłodze, gdy do celi wszedł Mats.
- Mario i Marco są w pobliżu obozu - powiedział cicho - czekają na Was!
- A co, jak nas przyłapią na próbie ucieczki? - zapytała zaniepokojona Ewa - wtedy nas zamordują bez litości!
- Sven sprawdza właśnie otoczenie - powiedział Mats. - Musi się udać, musi!
Niedługo przyszedł i Sven.
- Jest w miarę bezpiecznie - powiedział Sven.
- W miarę? - zapytałem.
- Chodźcie szybko - powiedział Mats - nie ma na co czekać.
Wyszliśmy wszyscy z celi. Cichutko szliśmy. Mats i Sven poprowadzili nas do ogrodzenia.
- Jak teraz przeskoczycie, biegnijcie daleko, oni są tu gdzieś niedaleko - powiedział Mats.
- Powodzenia Wam życzę - szepnął Sven.
Z trudem przeszliśmy przez to ogrodzenie, ale w końcu... znaleźliśmy się poza obozem. Byliśmy wolni!
- A co się tam dzieje?! - usłyszeliśmy krzyk jakiegoś hitlerowca.
- Uciekamy! - szepnęła Ewa. Daliśmy od razu nogę.
Parę razy się przewróciliśmy w tych ciemnościach. Z obozu było słychać strzały. I bolesne krzyki... Svena i Matsa?! Czyżby to ich zamordowali, za to... że nam pomogli?!
- Łukasz! Ewa! - usłyszeliśmy głos Mario.
- Tu jesteście! - ucieszyłem się.
- Żyjecie - usłyszałem głos... Roberta?! Przyjrzałem się i zobaczyłem... Roberta, tak, właśnie jego! Czy to jakaś zjawa?!
- Robert, przecież Ty...Ty... - zaczęła dukać Ewa.
- Udało mi się przeżyć - powiedział Robert - tamtego dnia zabrakło gazu.
- Zapomniałem przekazać Matsowi i Svenowi informację, że żyjesz, Robert - powiedział Mario.
- Co z Anną? - zapytał Marco.
- Zastrzelili ją - powiedziała smutno Ewa.
- Co?! - jęknął Robert. - Moją Anię?! Boże, dlaczego?!
- Ciszej, Robert - powiedział Marco - bo nas jeszcze tu znajdą. Musimy się prędko stąd zwijać.
- Racja, racja - powiedziałem.
Marco pobiegł do auta, Mario zaczął się jeszcze rozglądać i nasłuchiwać czy aby nie idą tu SS-mani.
Nagle i ja zobaczyłem, że nadchodzi tu parę facetów w mundurach!
- Tu są! Uciekinierzy! - usłyszałem jednego z nich.
- Uciekamy! - jęknęła Ewa.
Zaczęliśmy biec, czym prędzej. Hitlerowcy zaczęli do nas strzelać. Nagle spostrzegli Mario...
- Goetze?! Co Ty tu robisz?! To Ty im pomagałeś w ucieczce, zdrajco?! - krzyknął Lahm, który tu przybiegł z brygadą.
Zaczęli w nas strzelać. Mario również wyciągnął pistolet - hitlerowcy otrzymali również mocne pociski, co nie znaczy, że my ich nie dostaliśmy! Robert miał straszliwego pecha - otrzymał pocisk w głowę, od razu padł martwy na ziemię. Ewie i Mario również się dostało, także się przewrócili, jęcząc z bólu. Mnie dostało się w rękę...
SS-mani leżeli w trawie, klnąc wniebogłosy, ja kucnąłem przy Ewie i Mario.
- Łukasz! Uciekaj - wysapał Mario - ja i tak już umrę - jęknął.
- Nie zostawię was - powiedziałem cicho.
- Biegnij! - jęknęła Ewa. - Łukasz, zawsze Cię kochałam... - i to były jej ostatnie słowa. Moja żona otrzymała pocisk w serce.
- Uciekaj, bo Cię zaraz dorwą - powiedział Mario słabym głosem. On otrzymał kulę w brzuch!
Podobnie jak Ewa, zakończył żywot.
Zauważyłem, że od strony obozu nadbiegają posiłki.
Zacząłem zatem biec, ile sił w nogach. Z mojej ręki sączyła się krew...
- Nie mogę pozwolić się teraz zastrzelić - pomyślałem - tyle już przeżyłem!
Przepełniony strachem biegłem byle gdzie, byle jak najdalej od tego okrutnego obozu...
___________________
Mam nadzieję, że nie będziecie miały koszmarów przez ten rozdział.
Za to mam nadzieję, że Wam się podoba :)
Bardzo Was proszę o komentarze, kochane!
Można z anonima, i nie ma weryfikacji obrazkowej, więc chyba dużo nie wymagam :)
To już jest przedostatni rozdział.
Zapraszam na mojego drugiego bloga http://bvbstory.blogspot.com/
Buziaki! :*
Słonko ja rycze
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaa! szok! tego się nie spodziewałam...
OdpowiedzUsuńEwa, Mario... popłakałam się ;(
szkoda, że kończysz tego bloga ;/
czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam :*
Płacze :(
OdpowiedzUsuńKocham ten blog i nie wiem co zrobię jak go kończysz. Nawet nie wiesz jak ten blog zmienił mnie i moje patrzenie na życie. Nie da się opisać słowami jak bardzo go pokochałam i jak bardzo będę za nim tęsknić. Po prostu twój blog wdarł mi się do serca niczym SsMan do domu polaków. I zostanie tam na zawsze. Mówię to z ręką na sercu. Gdybym miała wybierać między twoim blogiem a np. posiadaniem autografów piłkarzy BVB, wybrałam twój blog. KOCHAM GO
cudowny *o* dlaczego wszyscy umierają?! takie smutne to :(
OdpowiedzUsuńczekam na nn :3 pozdrawiam ;**
Matko płacze jak głupia... Nie wierzę w to co się teraz tutaj dzieje to normalnie idealnie przedstawiony świat w czasie wojny. W ogóle nie przeżyje tego jak Łukasz sie zaraz nie obudzi normalnie znajde Cię mija droga. Wybacz że tak, ale musiałam od razu dac komentarz bo do jutra nie mogła bym czekać. Całuje Dagrasia :-*
OdpowiedzUsuńPopłakałam się! To takie smutne ;( Ewa i Roberta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wen ;*
Łzy same mi lecą po polikach:(
OdpowiedzUsuńNiech Łukasz się obudzi i wszystko wróci do normy...
O Boże, Boże, Bożenko! Ryczę jak walnięta! Robert, Mario i Ewa? Nieeeeee! Łukasz, obudź się!
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
http://marcoreusstory.blogspot.com/
jak zwykle cudowny rozdział, płaczę jak głupia. Bardzo mnie zaskoczyłaś śmiercią Ewy i że Robert w ogóle żył, ale sobie nie pożył długo.. niestety. Jestem ciekawa co będzie gdy się Łukasz obudzi . Czekam z niecierpliwością na next.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
O Jezu! Świetny, Świetny, Świetny rozdział!!! Muszę nadrobić czytanie poprzednich!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://szczesliwytraf.blogspot.com/2013/06/rozdzia-17.html
O matko! Popłakałam się. Żeby chociaż Łukaszowi udało się przeżyć. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPłaczę..Rozdział jak zawsze świetny.:D Czekam na następny.:D
OdpowiedzUsuńPopłakałam się.. ;( Mario, Ewa, Robert.. ;/ Szkoda mi ich. Ale Łukasz się obudzi i będzie git! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ;*
Jejkuuu :c Dlaczego? Dlaczego Ewa? Dlaczego Robert? Dlaczego Mario? :c
OdpowiedzUsuńA miało byc tak pięknie .... :C
Ale on teraz się obudzi ^^
ale wczesniej go "zabiją". :D
PRAWDA ? :3
Szkoda ze to juz koniec ...
Buziaki ;*
Jeju to takie piękne...
OdpowiedzUsuńWzruszające !
Czekam na nn. ;*
piekne <33
OdpowiedzUsuńczekam niecierplwie na następny!
Cudny <33 Płacze ;cc
OdpowiedzUsuńNajpierw Robert , potem Ewa i Mario ;cc
Coś czuję , że teraz przyjdzie czas na Łukasza , " zabiją go " , a ten się obudzi . :)
Dawaj szybko następny <3
Zapraszam do siebie http://julka-i-gotzeus.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
Zapraszam do siebie na nowego bloga: http://marco-and-zuza.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń