Siedziałem razem z Ewą, Agatą i Anią przy zapalonej lampie naftowej. Czułem niesamowitą rozpacz.
- Oby chłopaki nie dali mu zginąć - szlochała Ania.
- Jeszcze przynajmniej jest nadzieja - powiedziała Agata - a jeśli chodzi o Kubę... nie ma, nie ma już żadnej nadziei!
Obie się popłakały w głos, a ja objąłem ramieniem Ewę. Miałem nadzieję, że nie rozdzielą i nas...
Już nastała ciemna noc, czułem, że w ogóle nie zasnę. Nie byłem w stanie. Wyciągnąłem papierosy, i zacząłem palić, chcąc się nieco uspokoić.
Nikt z nas nie usnął tej nocy. Paliliśmy tylko papierosy albo piliśmy kawę, rozmów zaś było niewiele. Więcej za to płaczu...
Około szóstej nad ranem ktoś zastukał do drzwi.
- O Boże - przestraszyła się Ania - to na pewno nie Mario czy Marco! Nie przyszliby tak wcześnie rano!
- Właśnie - powiedziałem. - Ale muszę iść i sprawdzić!
Ewa przyłożyła chusteczkę do oczu. Poklepałem żonę po ramieniu i poszedłem do drzwi.
- Łukasz! Otwórz! To tylko ja i Mario - usłyszałem Marco. Odetchnąłem z niebywałą ulgą.
Wpuściłem ich. Nie wyglądali na wypoczętych, w ich oczach widać było wyraźne znużenie, zmęczenie, zatem zaproponowałem im mocną kawę. Gdy już została zaparzona, zaczęliśmy rozmowę.
- Szukaliśmy całą noc schronienia dla Roberta - powiedział Mario - nie chcieliśmy go ulokować byle gdzie.
- Właśnie - ziewnął Marco. - Wy też tam powinniście pojechać, schronić się. Bo tutaj to nie będziecie bezpieczni...
- Radziłbym Wam zwinąć manatki i jechać teraz z nami - powiedział Mario.
- A co, jak nas nakryją? - zapytała Agata.
- Zrobimy wszystko, by tak nie było - powiedział Marco.
- I co? - odezwała się Ewka. - Jedziemy z nimi?
- Chyba nie mamy innego wyjścia. Chcą dobrze - powiedziałem powoli. - Pakujcie się, szybko!
Zwinęliśmy wszystko, co potrzebne, jak najszybciej. Ostrożnie zeszliśmy na dół. Usadowiliśmy się w pojeździe, i Mario zapuścił silnik. Mimo, że to był wczesny ranek, już miasto żyło.
Jechaliśmy właśnie jedną z warszawskich ulic, gdy nagle została zamknięta z obu stron. Robili łapankę. Niemcy schwytali kilku nieszczęśników, kazali im ustać przy ścianie jednego z budynków, i już szykowali strzelby, aby pozbawić ich życia. Jeden z SS-manów podszedł do auta, w którym siedzieliśmy my...
- Marco! Mario! A wy co tak wcześnie rano jeździcie?
- Sprawy mamy - powiedział Mario - Mats, a Ty czemu jeszcze nie śpisz?
Głos Mario drżał...
- Hummels! Co tam się dzieje?! - usłyszeliśmy wszyscy nagle ryk jednego z towarzyszy Hummelsa. Podszedł on również, wyglądał dość groźnie. W tym samym czasie jego koledzy rozstrzelali schwytanych. To był straszny, okropny widok.
- A cóż to za ludkowie? - zapytał pogardliwie SS-man.
- To nie Niemcy - powiedział jeden z jego towarzyszy, który właśnie zastrzelił jakąś młodą kobietę.
- Śpieszymy się! Możecie nas puścić? - zapytał Marco.
- Dokąd? - zapytał Hummels.
- Nie mam czasu tłumaczyć - powiedział Marco i zamknął drzwi. Mario zapuścił silnik, i ruszył jak najszybciej. Na szczęście, ulica została już otwarta.
Pojechaliśmy na przedmieścia, tam stała jakaś stara, opuszczona fabryka. Marco obwieścił, że tam znajduje się nasz przyjaciel. Poszliśmy tam wszyscy, było pusto i cicho.
- Robert! Jesteśmy! Wszyscy jesteśmy - zawołał Mario. - Jesteś tu? Robert!
Żadnego odzewu. Zaczęliśmy biegać po wszystkich zakątkach, szukając Roberta.-
- Robert! Gdzie Ty jesteś?! Odezwij się! - zawołała Ania, w jej oczach ukazał się wyraźny strach i lęk...
____________________________
Łapcie ósemkę :)
Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Kto przeczytał, niech zostawi komentarz, i najlepiej, szczerą opinię. Dziękuję ;)
Pozdrawiam, Sylwia :)
Jej, bosko :))
OdpowiedzUsuńAż nie wiem co napisać. W pewnym momencie serce tak mi biło, że nie wiem :))
Tylko ciekawe co się stało z Robertem. Czekam na nexta :*
Boskie ;3
OdpowiedzUsuńZatkało mnie , nie wiem co pisać . ;)
Oby Robert był cały .
Tak w ogóle to ile ten sen Łukasza będzie trwał ? O.o
Pozdrawiam ;*
Znów mnie trzymasz w niepewności ehh
OdpowiedzUsuńNo ale co tam...
Czekam na następny rozdział bo całą noc bd się zastanowiac co z Robertem
POZDRAWIAM***
Jej jak ty tak imiesz pisać. Cudowne!!
OdpowiedzUsuńNominowałam cie do Liebster Award. Więcej informacji i pytania znajdziesz na http://i-am-out-of-touch-i-am-out-of-love.blogspot.com/p/nominacje.html.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńCudeńko <3
Świetny rozdział!
Żeby tylko Robert żył !
Czekam na następny i pozdrawiam ! :*
Świetny. Z niecierpliwością czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Ciekawe co z Robertem, czekam na więcej
OdpowiedzUsuńŚwietny:D kocham tego bloga:* Zapraszam do mnie mario-alicja-story.blogspot.com mile widziany kom:p
OdpowiedzUsuńNiech on przeżyje...
OdpowiedzUsuńCudowny i niesamowity to moja szczera opinia <3
kocham to <3
OdpowiedzUsuńnominowałam cię do Liebster Award ;) pytania u mnie
momentami boję się Twojej wyobraźni.
OdpowiedzUsuńcudowny i ciekawy rozdział. :) czekam na kolejny
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńCiekawe co z Robertem o.O
zapraszam do mnie
http://wwwkochamcieborussiodortmund.blogspot.com/
http://dlaciebiejestem.blogspot.com/
jeju, to opowiadanie jest cudowne <3
OdpowiedzUsuńgdzie Robert ? oby nic mu się nie stało. kiedy next ?
Bardzo mi się podoba i czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie
http://thiswonderfulworld0.blogspot.com/
Jak można kończyć w takim momencie, jesteś nieprzewidywalna... :P
OdpowiedzUsuńJuż miałam nadzieję, że przynajmniej wszyscy pozornie bezpiecznie się ukryją, a tu Robert zniknął! Nie dajesz bohaterom ani chwili wytchnienia.
O, i pojawił się Hummels. A myślałam, że Borussia jest w większości dobra..
Właśnie popatrzyłam na plakat na drzwiach i zobaczyłam Kloppa - może jego też tu umieścisz? :D
Ta historia jest wspaniała i to jest jak najbardziej szczera opinia.
Pozdrawiam,
Angelika JJ
Rozdział jak zawsze kapitalny. Ciekawe co stało się z Robertem. Nadrabiam i czytam dalej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń